PROLOG
Minęło pół roku od przeprowadzki rodziny Ihara do Seulu.
Kaoru od samego początku szkoły, gdy tylko z niej wracał, szedł do swojego
pokoju i się w nim zamykał. Nikt się z nim nie przyjaźnił i wszyscy go unikali,
gdyż bali się YeMin’a. Kilka razy w tygodniu chuligani ze starszych klas
czekali na niego przy bramie szkolnej i zabierali go do opuszczonej fabryki,
gdzie go bili. Chłopak mimo starań nie mógł się obronić, gdyż przeciwników było
więcej. YeMin atakował go dlatego, że był Japończykiem których on nienawidził,
ponieważ jego była dziewczyna zostawiła go dla Japończyka i wyjechała z nim do
Tokio. Wyżywając się na nim, chciał zemścić się za swoją dziewczynę. Kaoru nie
mówił nic rodzicom, gdyż nie chciał by oni zawiadomili policje. Gdy matka
pytała się go o siniaki i rozciętą wargę, zawsze odpowiadał, że się przewrócił
lub dostał piłką na w-f. Chłopak chciał
zmienić swoje życie, lecz nie wiedział jak…
W piątek po lekcjach banda YeMina czekała na niego.
Zaciągnęli go do fabryki i przewrócili na ziemię. Zaczęli go kopać po brzuchu i
głowie.
-Ty śmieciu, chyba mówiłem ci, że masz nie przychodzić do
szkoły i mi się pokazywać! – warknął wściekły lider bandy.
-Przepraszam – krzyczał Ihara osłaniając głowę rękami –
przepraszam.
-Hej YeMin może potniemy mu twarz, wtedy to do niego
przemówi? – SungWook wyciągnął scyzoryk z kieszeni – co ty na to?
-Czyś ty zgłupiał SungWook? – krzyknął HaGun – gdyby poszedł
z tym na policję mielibyśmy problemy. Pomyśl zanim coś zrobisz – podszedł do
niego i palcem wskazującym uderzył go w czoło.
-Ja chcę po prostu nauczyć go dobrych manier i tego, że
powinien być nam posłuszny – odrzekł masując sobie czoło. Wkurzony tym, iż
oberwał od kolegi skoczył Kaoru na lewą rękę, ten krzyknął z bólu.
Zaczęli się kłócić, o to, co mają z nim zrobić. Na czas
swojej rozmowy, na krótka chwile zapomnieli o Kaoru. Chłopak wykorzystał tą
okazje, wstał i zaczął uciekać.
-Głupki on ucieka, za nim! – wrzasnął wkurzony YeMin.
Wszyscy trzej zaczęli gonić uciekiniera. Kaoru wybiegł na zewnątrz, zaczął
padać deszcz, rozglądał się wokoło za droga ucieczki, w oddali zauważył drzewa,
począł biegnąć w ich stronę.
-Wracaj! – krzyczeli za nim, lecz on się nie odwracał tylko
biegł przed siebie. Dotarł do drzew, które widział z daleka. Okazało się, że
znajduje się w parku. Zeskoczył z górki na alejkę i pobiegł w kierunku stawu.
Bezmyślnie wskoczył do wody, która była mu po kolana. Zaczął przeprawiać się
przez środek jeziora, z każdym krokiem woda była głębsza, w końcu była na tyle
głęboka, iż mógł popłynąć.
-Jeszcze cię dorwiemy – krzyknęli za nim, zatrzymując się
przy brzegu. Wiedzieli, że go już nie dogonią, gdyż zbliżał się do brzegu, a
gdyby chcieli okrążyć jezioro zajęło by im to zbyt dużo czasu. Zdyszany chłopak, ostatkiem sił wyczołgał się
na brzeg, popatrzył za siebie. Po drugiej stronie stali jego oprawcy krzycząc
coś, lecz nie rozumiał co. Przestraszony, iż mogą okrążyć jezioro i go dopaść,
zmusił się do dalszego wysiłku. Wstał i na tyle ile było to możliwe biegł
dalej. Nie wiedział gdzie jest, w oddali zobaczył dom. Przyspieszył kroku, aby
móc jak najszybciej zapukać do drzwi i poprosić o pomoc. Po chwili dotarł na
miejsce, jak się okazało nie był to dom, w którym mógłby ktoś mieszkać. Cały
dom, a raczej dwór był drewniany. Okna były bez szyb, zabite deskami i folią,
schody prowadzące do drzwi frontowych połamane, a w drzwiach była dziura, w
którą zmieściła by się głowa. Kaoru trzymając się za brzuch i kulejąc na prawą
nogę, wyczołgał się ostrożnie po zepsutych schodach i wszedł do środka. Szedł
korytarzem podpierając się o ścianę, zatrzymał się przy pierwszych drzwiach,
które prowadziły do wielkiego pokoju.
Wszystko było brudne i zakurzone, kominek który znajdował się naprzeciwko drzwi
był zrobiony z cegły, w całkiem dobrym stanie. Stanął na środku pomieszczenia i
rozglądnął się wokoło. Z prawej strony leżały dwa krzesła, jedno miało połamane
nogi, a drugie oparcie, z lewej natomiast przewrócony stół, a przed nim kawałek
drewna – prawdopodobnie jego noga. Zbliżył się do kominka i obok niego oparł o
ścianę, zsunął się po niej na ziemię, siadając. Wyjął z kieszeni komórkę.
-Kurka nie ma zasięgu – mruknął do siebie – co się dzieje z
tym wyświetlaczem? – Przypomniał sobie o ucieczce prze staw. - Świetnie, nowy telefon i już go zepsułem…-
schował urządzenie z powrotem do kieszeni. – Będę musiał poczekać aż przestanie
padać i jakoś się stąd wydostać.
Kilka razy uderzył głową o ścianę, zły na swą bezsilność
względem bandy YeMina.
-Co mogę zrobić? No CO!- krzyknął podirytowany, uderzył
pięścią o podłogę i syknął z bólu. Popatrzył na rękę, była cała siwa i
spuchnięta, wcześniej tego nie zauważył,
-Pewnie jest złamana – westchnął, spróbował poruszyć
palcami, lecz ten wysiłek kosztował go sporo bólu – SungWook skoczył na nią,
więc to jest możliwe. Co ja teraz powiem mamię? I tak nie wierzy już w moje
bajki, zaczyna coś podejrzewać. Jak powie ojcu, będę skończony, w końcu jest on
policjantem…
Zdjął plecak i wyjął z niego przemoczone zeszyty – Jeszcze
tego brakowało! – burknął i schował je z powrotem. Położył plecak na ziemi i
ułożył na nim głowę. Zamknął oczy i zasnął.
Obudził się po dwudziestu minutach, złamana ręka nie
pozwoliła mu odpocząć dłużej. Wstał, pomagając sobie zdrową ręką. Podszedł do
okna, przystanął nasłuchując, nadal padało.
-No cóż…nie będę szedł na taki deszcz i tak jestem
przemoczony do suchej nitki. – mruknął pod nosem. – Ok. Rozejrzę się tu.
Wyszedł z pomieszczenia. W całym budynku panował półmrok,
przez zabite okna przedostawało się niewiele światła, a ponieważ padało, nie
było ono zbyt jasne by rozświetlić wnętrze. Przeszedł cały parter, znajdowało
się na nim tylko cztery pokoje, nie licząc kuchni. Pierwszy z kominkiem to
salon, drugi to ogromna jadalnia – pokój był pusty, ale połączony z kuchnią,
więc domyślił się, że to jadalnia. Trzeci znajdował się obok schodów, był mały i
bez okien, wyglądał na składzik, była w nim złamana miotła, opleciona pajęczyną
i zakurzone, dziurawe wiadro. Ostatni nie był tak duży jak reszta, w rogu koło
okna stało małe łóżko bez materaca. Znalazł jeszcze drzwi do piwnicy, lecz bał
się zejść po schodach na dół. Gdy rozejrzał się na parterze, postanowił wyjść
na pierwsze piętro. Ostrożnie, sprawdzając stopnie, wdrapywał się na górę. Gdy
wyszedł, przestało padać, lecz nie chciał zrezygnować z zwiedzania, postanowił
rozejrzeć się jeszcze po tym piętrze. Przeszedł na koniec korytarza i zaglądał
do każdego pokoju, pierwsze trzy z nich były sypialniami, następny pokój to
łazienka. Czwarty – znowu sypialnia. Podszedł do ostatnich drzwi, lecz te były
zamknięte.
-Co jest? – siłował się z klamką, lecz ta nie ustąpiła. Zrobił dwa kroki w tył, natrafił na ścianę,
ugiął nogi i ruszył na drzwi. Powtórzył tą czynność pięć razy, za szóstym udało
mu się wyważyć drzwi. Wszedł do pokoju. Zdecydowanie był on najbardziej
zabrudzony i zakurzony ze wszystkich. Był to pokój dziecięcy, na ziemi leżały
zabawki – drewniane klocki, wystrugany konik i kilka żołnierzyków. Okno, które
jako jedyne nie było zabite deskami, tylko była wprawiona szyba, oświetlało
pokój, pod nim stało łóżko. Na meblu był materac, włącznie z kołdrą i poduszką,
które miały nieliczne dziury, prawdopodobnie powygryzane przez myszy.
-Dziwne…czemu ten pokój jako jedyny posiada meble? W
pozostałych nic się nie ostało… - zaczął się zastanawiać. Zbliżył się do łóżka,
odrzucił kołdrę na bok, w powietrze wzbiły się tumany kurzu, odruchowo zakrył
usta i nos. Usiadł na materacu i rozglądał się po pomieszczeniu. Za drzwiami
stała szafa, której wcześniej nie zauważył, wstał i podszedł do niej, otworzył
ją. W środku znajdował się zakurzony notes. Schylił się i poniósł go, otarł o
swoją kurtkę. Notes był brązowy, a na okładce było napisane odręcznie: Własność
Woo BumKon’a
Zaczyna się fajnie, ciekawy początek. :P
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiło :D
Opowiadanie, mimo tego,że wiele nie pokazuje odnośnie całej historii zapowiada się interesująco, jestem ciekawa jak to rozwiniesz i co dalej nam pokażesz :D
Z niecierpliwością czekam na rozdział pierwszy :D
Buziaki ;***
Świetnie się zapowiada! Bardzo wciągające :D Czekam na ciąg dalszy ^^.
OdpowiedzUsuńIhara (jeśli dobrze pamiętam) nie miał za wesoło....jestem ciekawa co zrobi z tym pamiętnikiem?....czekam na newsa. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń